Całkiem niedawno spotkałam się z dziwnym stwierdzeniem. Jeśli pójdę w trampkach przez świat, z plecakiem i 3-ma dolarami w kieszeni dopiero mogę nazwać siebie podróżnikiem. Pozwolę się nie zgodzić z tą teorią.
Choć od dawna trwa spór kto jest turystą, a kto podróżnikiem, czy przebyte kilometry mają znaczenie, czy nie, ja jestem daleka od przypinania takich łatek. Dla mnie szufladka z napisem „PODRÓŻNIK” jest otwarta dla każdego, kto jest ciekawy nowych miejsc. Kto szuka przygody tuż za drzwiami lub właśnie schodzi ze szlaku na K2. Wydaje mi się że to pasja i ciekawość nowych miejsc kreuje nas jako ludzi głodnych wojaży, a nie zasoby w bagażu podręcznym.
Eksperyment podróżniczy
Razem z Robertem postanowiliśmy zrobić mały eksperyment. Pojechaliśmy do Gdyni jako podróżnicy. A pragnę nadmienić, że w tym mieście jesteśmy prawie codziennie. Usiedliśmy z mapą, przewodnikami i ruszyliśmy szlakami wcześniej dla nas nieznanymi ( nooo prawie). Robiliśmy zdjęcia, wynajęliśmy mieszkanie, jadaliśmy w polecanych lokalach. I wiecie co… To była mega przygoda. Od ponad 40-tu lat odwiedzamy to miasto, a w życiu nie zrobiliśmy tam tylu kilometrów co podczas tej „wyprawy”. Zobaczyliśmy miejsca na które nigdy nie mieliśmy czasu lub potrzeby, wróciliśmy do muzeów, których nie odwiedzaliśmy od ponad dekady i słuchaliśmy historii o których (przynajmniej) ja i Tymek nie mieliśmy bladego pojęcia. Oczywiście jak z każdej naszej wycieczki, taki i z tej przywieźliśmy breloczek, który dumnie zawisł na naszej mapie z pamiątkami.
Naszą przygodę opowiedzieliśmy znajomym z grupy podróżniczej, później na warsztatach z małymi podróżnikami w przedszkolu i spotkało nas nie lada zaskoczenie. Wszyscy byli pod wrażeniem i przyklasnęli nam. Pomysł się spodobał, niektórych zainspirował. Potem zaczęły się dyskusje, czy widzieliśmy to, a może tamto i wielu Gdynian było zaskoczonych miejscami. A pragnę nadmienić, że cała nasza grupa to ludzie, którzy nie jedno widzieli i w niejednym miejscu byli.
Przygoda jest tuż za drzwiami
To doświadczenie i taka przygoda była dla nas bardzo cenna. Nie tylko dlatego, że poznaliśmy miasto sąsiadów, ale głównie dlatego, że pozbawiła nas myśli o tym, że nie możemy nazwać siebie podróżnikami, bo za blisko wyjechaliśmy. Podróżników się szufladkuje – tego będę się trzymała i tę właśnie myśl będę promowała. Uświadomiliśmy sobie także, że takich jak my, chcących zarażać zabawą jest więcej.
Prawda jest też tak, że jeżeli chodzi o zasoby finansowe, to czasami ich niedobór potrafi odkryć wielką miłość. To właśnie wtedy odnaleźliśmy w sobie zamiłowanie do podróżowania naszym mini vanem i zapragnęliśmy właśnie w taki sposób odkrywać tajemnice Europy. Możecie poczytać o tym tutaj.
Ciekawa jestem, czy Ty też jesteś osobą, która szuka przygody bez względu na to czy teraz stać ją na wyjazd do Krakowa, czy na Alaskę. Czy przebyła 2000 km autostopem, czy 50 km w luksusowym aucie.
Jeżeli masz ochotę przyłączyć się do grona ciekawych świata, zapraszam do grupy na facebooku, oraz do spotkania na żywo.