Whiskey on the Rocks to stosunkowo niedawno otwarty lokal w Sopocie. Na ul. Dworcowej postawili ogromne centrum, a w nim wiele perełek kulinarnych. Super.
Razem z Robertem lubimy poznawać nowe miejsca. Często chodzimy z synkiem do lokali gdzie na sali wysypane są zabawki, żeby i on miał satysfakcję. Jednakże od czasu do czasu, jak każdemu rodzicowi należy się wychodne. Skoczyliśmy sobie na burgera. No tak, ale nasze zmanierowane podniebienia nie będą zajadały się przeciętną bułą z kotletem. A ponieważ osobiście uwielbiam Sopot, pojechaliśmy właśnie tam. Whiskey on the Rocks był troszeczkę przypadkowy, zaciekawił mnie cały budynek, ale jak spotkaliśmy znajomych i czadowy lokal, „zwiedzanie” zeszło na drugi plan.
Więc menu w dłoń i zaskoczenie. Jako kierowca miałam naprawdę ciekawy wybór napojów. Świetnie podane o wyśmienitym smaku. Nareszcie zadbano o tych, co lubią cztery kółka wybierając się do lokalu (szczerze polecam żurawinową lemoniadę-extra). Tym czasem Robert mógł skorzystać z imponujących propozycji drinków na bazie whisky, oczywiście.
Posiłek? Yummy, oczywiście nie było się bez zupy cebulowej i hamburgerów, które podano nam w bardzo eleganckim stylu, z chrupiącą bułką (nie podmokłą od sosu), frytki, dodatki, sosy i zwieńczenie… sernik na deser. Cóż… nie mam zamiaru przytaczać całego menu Whiskey on the Rocks, tym bardziej, że jest dostępne na ich stronie. Powiem tak… Albo możecie nam zazdrościć, albo wybrać się na świetną ucztę w amerykańskim stylu.
Opowiadając o tym miejscu nie można pominąć samego wnętrza. Choć zachowane w ciemnym stylu, nie jest ponure. Super dekoracje, oryginalna whisky lampa, wygodne fotele i scena na której odbywają się koncerty. (Niestety, nie załapaliśmy się). A co mnie ujęło? Szyba… haha, dokładnie. Nie wiedzieć dlaczego modne zrobiły się otwarte kuchnie. Cała para i gorąc bucha Ci na kark i brzdęk garów przeszkadza w rozmowie. Świetnie… Nie dość, że nie fajne, to jaki dyskomfort dla kucharzy. A tu… możesz sobie podpatrzeć co robią niekoniecznie słuchając co się dzieje i co mają do powiedzenia. Może to zaskoczy, ale faktycznie zwróciłam na to uwagę 🙂
A Robert, no cóż, nie mam na to wpływu, zauroczyły go rury w łazience. Trzy razy mył ręce, bo wskazówka skakała jak tylko podnosiło się ciśnienie… I zachwycaj się tu człowieku lokalem i jedzeniem, jak ci towarzystwo do łazienki ucieka. Ale przyznać trzeba, że pomysł fajny. Szczególnie dla maniaków rur. (bez komentarza).
Nasza opinia, rezerwujcie miejsca. Warto 🙂 ten lokal nie był wybrany podczas naszej pracy tylko prywatnie :)o czym świadczy między innymi brak aparatu. Ale jak jest fajne miejsce, warte polecenia to nawet telefonem zrobi się zdjęcia, żeby podzielić się z innymi.
Whiskey on the Rocks z pewnością jeszcze odwiedzimy, menu jest interesujące i trzeba sprawdzić czy smaczne 🙂
* post nie jest sponsorowany, zwyczajnie nam się podobało 🙂