Saint-Tropez
Saint-Tropez i moja podróż w czasie

 

Pierwszy raz przyjechałam do Francji w czerwcu 2012 roku. Byłam zakochana i generalnie nie myślałam o zwiedzaniu, chciałam tylko zobaczyć Mojego Monsieur i nic innego nie było ważne. A on wręcz przeciwnie. To znaczy chciał mnie zobaczyć, jak najbardziej, ale jednocześnie zależało mu na tym, abym się nie nudziła i zobaczyła jak najwięcej. Zaplanował mnóstwo wycieczek jednocześnie pytając mnie, czy jest może jakieś miejsce, o którym marzę, aby je zobaczyć. Było. Saint-Tropez.

O Saint-Tropez wiedziałam tyle, co przeciętny Polak: że żandarm, że Bardotka i w sumie nic więcej. Ale dla osoby kochającej kino francuskie te dwa powody były wystarczające, aby chcieć poczuć klimat tego miasteczka. Tak więc pojechaliśmy. Piękną nadmorską drogą, wzdłuż wybrzeża, już sama ta podróż mnie zachwyciła, a miasteczko… jednym słowem – cudo! Zakochałam się od pierwszego wejrzenia i wiedziałam‚ że będę tam wracać.

Największą atrakcją było wtedy dla mnie to, aby zobaczyć miejsca, które pamiętałam z serii o żandarmie Cruchot. Gdy zobaczyłam budynek żandarmerii, kompletnie oszalałam ze szczęścia. Stał sobie niepozorny, dokładnie taki jak w filmie. Niestety zamknięty na cztery spusty. Co chwilę ktoś się zatrzymywał i robił sobie zdjęcie na tle budynku i właściwie to była jedyna atrakcja z tym związana. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nikt nie wpadł na pomysł wykorzystania takiego potencjału.

Mimo wszystko Saint-Tropez mnie zachwyciło i postanowiłam, że ten mój pierwszy raz nie będzie na pewno ostatnim.

Za każdym razem, gdy tam byliśmy, szłam oglądać budynek żandarmerii, choć nie spodziewałam się, szczerze mówiąc, żadnych zmian.

Myliłam się! Za którymś razem weszliśmy na sam środek placu budowy. Sam budynek był ogrodzony, a na ogrodzeniu wisiała tablica z informacją, że oto w przyszłości będzie tu muzeum. Rany, jak się ucieszyłam. Potem jeszcze kilka razy widziałam postępujące prace budowlane i z niecierpliwością oczekiwałam końca. I doczekałam się ! Pewnego dnia przeczytałam w internecie (już wtedy mieszkałam we Francji), że muzeum zostało otwarte. Nie było mocnych, żeby mnie zatrzymać, pojechaliśmy kolejny raz do Saint-Tropez.

Budynek przywitał nas odnowiony, przed wejściem, na chodniku, wygrawerowany jest wielki napis : Musée de la gendarmerie et du cinéma de Saint-Tropez. Taki sam napis znajduje się ścianie przy wejściu. Wchodzimy, płacimy 4€ od osoby i nagle znajdujemy się w innym świecie, w świecie francuskiego kina, bo jak nazwa muzeum wskazuje, nie tylko Żandarmowi z Saint-Tropez jest ono poświęcone.

Na początek zwiedzamy kilka z wystawą zdjęć Georgesa Dudognona, który fotografował gwiazdy przebywające na Lazurowym Wybrzeżu w latach 1949-66. Cudowne czarno-białe zdjęcia takich gwiazd jak Brigitte Bardot, Alain Delon, Catherine Deneuve, Jane Birkin, Anna Karina, Jean Cocteau, Jean-Luc Godard, Natalie Wood, Jean-Paul Belmondo, Roger Vadim i wielu wielu innych, których nie sposób po prostu wymienić. Ta wystawa wprowadza nas naprawdę w klimat kina tamtych lat.

Saint-TropezPo takiej estetycznej uczcie, jednak surowej; bez zbędnych gadżetów, przechodzimy do królestwa sierżanta Cruchot. To jest prawdziwa gratka dla wielbicieli zarówno komediowej serii o żandarmie, jak i dla miłośników kina w ogóle. Wchodzimy po prostu na posterunek żandarmerii tamtego okresu. Możemy obejrzeć mundury w gablotach, makietę posterunku, ale przede wszystkim, miejsca pracy żandarmów : biurka z dokumentami, długopisami, telefonami. Przez moment czułam się, jak gdyby panowie żandarmi wyszli jedynie na chwilę. To naprawdę robi wrażenie, ta dbałość o szczegóły, nawet na ścianie wisi autentyczny kalendarz z 1964 roku. Ta część muzeum nam oczywiście kojarzy się z filmami z Louisem de Funès i z posterunkiem, na jakim pracował bohater przez niego grany, ale jest to część mniej filmowa, a bardziej historyczna.

Potem przechodzimy już do serii o żandarmie z Saint-Tropez, możemy posłuchać głosów aktorów, zobaczyć fragmenty filmów, plakaty w różnych językach, z różnych krajów, w których seria ta była pokazywana. Gdy przechodzimy z części poświęconej żandarmerii do sal następnych, żegna nas naturalnych rozmiarów statua Louisa de Funèsa w mundurze sierżanta Cruchota.

Saint-TropezZnów trafiamy do kina lat 60-tych. Możemy usiąść w starym citroenie, czy simce. Sale są ciemne, sprawiają wrażenie sal kinowych, bądź kulis. Trafiamy do garderoby Brigitte Bardott i Romy Schneider. Polecam wszystkim paniom usiąść w fotelu jednej z nich i poczuć się gwiazdą francuskiego kina. Pamiątek jest mnóstwo, twórcy muzeum naprawdę wykonali rzetelną pracę. I wszystko można obfotografować. Ja zapełniłam niemal całą pamięć w telefonie. Naprawdę nie wychodzi się stąd z uczuciem niedosytu. A na koniec – sklepik z pamiątkami, gadżetami, zdjęciami. Jest np. album ze zdjęciami Georgesa Dudognona, strasznie żałuję, że go nie kupiłam, ale co się odwlecze to nie uciecze. Wrócę na pewno i tym razem sobie tej przyjemności posiadania owego albumu nie odmówię.

Polecam każdemu, kto będzie w Saint-Tropez, zajść do muzeum, bo nawet jeśli kino jako takie kogoś nie interesuje, to pobyt na posterunku najbardziej znanego żandarma w Europie jest naprawdę fantastycznym przeżyciem. Jedyne zastrzeżenie jakie można mieć to takie, że budynek jest malutki, i w środku nie ma wielkich przestrzeni, jakie kojarzą się z muzeum. Ja jednak uważam, że to nie jest wada. Moim zdaniem dzięki temu jest bardziej klimatycznie i cały urok polega na tym właśnie, że muzeum znajduje się w budynku żandarmerii. Przeniesione gdzie indziej straciłoby część tego specyficznego klimatu. Zresztą Saint-Tropez też nie należy do dużych miast, to raczej miasteczko, a jakże piękne. Co ważne – byłam tam z trzyletnim synkiem, i to jest świetne miejsce również dla takich maluchów, miedzy innymi dlatego, że zwiedzanie nie zajmuje zbyt dużo czasu, więc dziecko się nie nudzi, tym bardziej, że może sobie usiąść w „prawdziwym” aucie i  nim „pokierować”, czy wypróbować składane siedzenia z mini-kinie. Naprawdę, nie bójcie się odwiedzać takich miejsc z dziećmi! I jeszcze jedno: obecna żandarmeria znajduje się w innej części miasta, więc jeśli pytalibyście o drogę, a nie pamiętalibyście nazwy muzeum, to sprecyzujcie, o którą żandarmerię Wam chodzi !

Musée de la gendarmerie et du cinéma de Saint-Tropez

Place Blanqui, 83990 Saint-Tropez

Post gościnny. Autor: Katarzyna Herman