Każdy ma swoje marzenia. To one pomagają cieszyć się życiem, rozwijać zawodowo i realizować. Takie marzenia to cel – do którego dążymy. Jeśli chodzi o marzenia to jesteśmy chyba liderami. Może nie na skalę światową, ale rodzinną z całą pewnością. Marzymy, realizujemy i kreujemy kolejne marzenia… Tych chyba nigdy nam nie zabraknie. I dobrze, wywołują w nas uśmiech.
Dziś opowiem o jednym ze swoich marzeń zawodowych – sklepiku, choć to nie jest odpowiednie słowo. Dlaczego? Często rysowałam jak wyglądałby mój kramik ładowany do bagażnika. Potem myślałam o mobilnym sklepiku – food, hand made trucku, połączonym ze śniadaniownią (tak wiem nie ma takiego słowa). Inspiracją były włoskie restauracyjki w bocznych uliczkach, ze stolikami przyozdobionymi obrusami w biało czerwoną krateczkę i wazonikiem z gałązką oliwną. Piękny szyld, gdzieś przy drzwiach stojący turkusowy skuterek i ja ze swoim głośnym usposobieniem częstująca świeżym domowym pieczywem gości. Poszłam dalej w kreowaniu tej wizji kredkami i powstał piękny, brytyjski autobus, gdzie na piętrze było moje mieszkanko, a na parterze miejsce dla moich kramikowych gości. Autobus biało seledynowy z milionem lampek dekoracyjnych i pastelowymi girlandami… Nadal to widzę i się uśmiecham, ale to było raczej wyobrażenie kartkowe. Prawda jest taka, że świetnie znam realia i świadomie się nie będę w nie pakowała. Jednak ten sklepik ciągle powracał, a nawet pojawiał się na trójmiejskich wydarzeniach. Mały kameralny kramik, który za czasów pracowni rękodzielniczej mieścił się w specjalnie zrobionej walizce, a przy stoliku z kraciastym obrusem częstowałam gości smakami inspirowanymi naszymi podróżami .
Czas płynął, a mój kramik w walizce zniknął z jarmarków rękodzielniczych, kuchnia zawinęła się, bo brakuje publicznych wydarzeń i wszyscy jesteśmy zamknięci w domach, bez możliwości tworzenia wydarzeń, festiwali i biesiad. Wiem, że ten stan nie będzie trwał wiecznie, ale nie chciałam czekać. Do swojego pomysłu przekonałam Roberta i stworzyliśmy wirtualny kramik, nasz własny sklep.
Moje marzenie przeżyło kolejną ewolucję – tym razem wirtualną. Choć nigdy nie chciałam mieć wielkiego magazynu, nie marzyłam o sklepie z ogromnymi, zawalonymi towarem, kolorowymi regałami. Jednak razem, jako łasuchy, podróżnicy i miłośnicy pięknych rzeczy uwielbiający różne gadżety i potrzebowaliśmy dać upust naszym kreacjom. Ciągle w wolnych chwilach tworzę, może kiedyś uda się ruszyć z całym taborem, ale teraz stworzyliśmy fajne produkty elektroniczne. Te ułatwiały nam organizację podróży, zbieranie wspomnień, czy dodawały smaczków naszej codzienności w trasie. Ponieważ chcemy się nimi dzielić z Wami wstawiliśmy je do naszego wyjątkowego sklepiku. A co w nim takiego super?
Wiele z naszych produktów możecie kupić, za zero złotych, zaś te które są płatne, zawsze złotówką wspierają fundację i to właśnie jest w naszym kramiku takie piękne. Znajdziesz w nim coś do poczytania, coś do kolorowania, a nawet super planery podróżnicze, które możesz zabrać ze sobą, nie obciążając dodatkowo bagażu. Uwielbiamy go oboje. Kto wiem, może kiedyś znajdziecie na trasie pastelowy bus z uśmiechem na twarzy i światełkami na pastelowych girlandach.
Tym czasem zerknij do naszego sklepu – może znajdziesz coś wyjątkowego dla siebie. Miłych zakupów.