barmowe zdjécia
Kurs fotografii – po co mi to wszystko?

Kurs fotografii? Człowiek pracowałby na etacie, dostawał pensję, przychodził do domu. Wielu ludziom taki schemat bardzo odpowiada i prawdę mówiąc troszeczkę ich rozumiem. Jest to z pewnością większy spokój i  bezpieczeństwo tym bardziej, że ma się rodzinę. Znajdzie się czas dla dzieci, czas dla siebie i męża oraz na robótki ręczne czy czytanie książek. Super.

Ja oczywiście byłabym chora, uwielbiam uczyć się nowych rzeczy, podwyższać kwalifikacje do granic swoich możliwości, biegać z miejsca na miejsce, wyszukiwać, poznawać i ciągle coś nowego. Powinnam mieć ksywkę Nowa 🙂 Niesamowicie mnie to nakręca i mobilizuje do działania. Na szczęście Pan Małżonek aktywnie mi kibicuje. Nie każdy jest gotowy podjąć wyzwanie życia z taką kobietą. Wybrałam drogę wolnego strzelca, tworzenia ideii na tę właśnie chwilę. Wyciskam do maksimum i tworzę nowe.

Fakt, ryzyko jest ogromne, ale to podniecenie przy oglądaniu efektów, niezastąpione.

Taki rodzaj pracy wymaga też ode mnie ciągłego rozwoju, wiecznej nauki. Ciągle czytam, chodzę na kursy i biorę udział w warsztatach. Będąc też solistką w zawodzie, muszę poznać wiele płaszczyzn tworzenia. Marketing, tworzenie stron internetowych, tajemnice mediów społecznościowych. Dla kobiety zdecydowanie „retro” jest to nie lada wyzwanie, ale idę ciągle do przodu, a to jest najważniejsze.

Obecnie biorę udział w nowym i niesamowicie fascynującym kursie i choć nie jestem z zawodu fotografem, tak chyba ten jest dla mnie najważniejszy. Może dlatego, że wychowywałam się w ciemni mojego ojca, gdzie godzinami z lubością wpatrywałam się w czerwone szkiełko, kiedy tato tworzył fotografię. Potem wyszłam za mężczyznę, który bez swojego aparatu nie ruszał się z domu.

Kurs fotografii jest dla mnie o tyle ważny, że prowadząc działania w dużej części internetowe pragnę przekazać swoim czytelnikom i klientom jak najsmaczniejszy obraz swojej  pracy.

Czy podróżuję, czy gotuję albo zbieram owoce muszę stworzyć piękny trójwymiarowy obraz mojej pracy. Jest to bardzo ważne, dlatego temu kursowi poświęcę chyba najwięcej uwagi. Długo też szukałam nauczyciela idealnego, który zrozumie moje potrzeby, nie będzie mnie traktował jak potencjalnego konkurenta i opierdzieli jak pójdzie coś nie tak. Znalazłam Panią Fotograf, która nadaje na tych samych falach, a jej zdjęcia mnie zachwycają. Niestety z uporem maniaka odmawiała mi kursu, twierdziła, że się nie nadaje. Zmusiłam ją 🙂 I mam, najlepszego nauczyciela ever 🙂

Mika Szymkowiak Fotografia (na zdjęciu), kobieta która prze niczym buldożer do przodu, postawiła na jedną kartę i też jest freelancerem. Doskonały i wyszczekany nauczyciel ma też swoje „wady” – opierdziela mnie bez ogródek jak nawalę, wykręcam się, czy nie chcę podjąć wyzwania, z obawy, że świat mnie nie będzie akceptował.  A może to właśnie pozytywna cecha… tak czy inaczej możecie mi zazdrościć. Mam najlepszego nauczyciela i najweselszy kurs fotografii.

Mam też świadomość, że wiele przede mną nauki, ale to fajna nauka i taka szkoła właśnie powinna być przed każdym wejściem w dorosłe życie, bez względu na zawód i formę zatrudnienia. Praktyka! Ciągle słyszę od Miki, pstrykaj, pstrykaj, pstrykaj, małpką, aparatem, telefonem, różową pindą… wyrabiaj oko, swój styl, znajduj siebie. Stawiaj na naturalność 😉 z minimalną obróbką zdjęcia. Im lepsze zdjęcie tym mniej pracy w programie 🙂

Jeszcze nadejdzie ten dzień, w którym będę zadowolona ze swojej fotografii.

kurs fotografii