Mój pierwszy artykuł miał być lekki, łatwy i przyjemny, ale życie takie nie jest.  Nie chciałam tu poruszać spraw związanych z polityką. Chciałam, aby to co publikuję, łączyło, a nie dzieliło. To codzienne życie, nasze, naszych córek, sióstr, kuzynek, sąsiadek, a pośrednio naszych i ich partnerów, braci, synów. 

Czarny poniedziałek, czarny protest – przemówiły kobiety. Przemówiły, bo chyba pierwszy raz naprawdę się przestraszyły. Obowiązująca w Polsce ustawa jest moim zdaniem bardzo zła, ale jednak mimo wszystko jakąś furtkę pozostawia, jest też dostępność do badań prenatalnych, w skrajnych wypadkach do terminacji ciąży także. Jednocześnie niestety jest klauzula sumienia, która sprawia, że ta zła ustawa, staje się nierzadko koszmarem ciężarnych kobiet. Jednak jest to temat na oddzielne rozważania. Projekt obywatelski skierowany do prac komisji jest natomiast tak radykalny, że sprowadza kobietę do roli nic nieznaczącego inkubatora. Inkubatora bez godności, bez uczuć, bez prawa do własnego zdania, a nawet bez prawa do cierpienia. 

14580505_10209730724517793_795988400_nMieszkam we Francji. Tu obowiązuje coś, co w  wielkim skrócie określamy „aborcją na życzenie”. Wbrew pozorom nie znaczy to, że całe tabuny kobiet ochoczo co miesiąc meldują się na zabiegu. Środki antykoncepcyjne są w 100% refundowane przez tutejszą służbę zdrowia. Jednocześnie są one na receptę,  a ich sprzedaż jest dość szczególnie kontrolowana. Na przykład lekarz (niekoniecznie specjalista ginekolog, również lekarz rodzinny, ma prawo wypisać receptę na tabletki) wypisuje receptę na pigułki na okres 6 miesięcy. W opakowaniu są trzy listki. Nie można wykupić drugiego opakowania przed upływem trzeciego cyklu, pomimo posiadania recepty. Raz poszłam kupić nowe opakowanie tydzień wcześniej, bo wyjeżdżałam do Polski na prawie miesiąc. Farmaceutka musiała zrobić adnotację dlaczego sprzedaje następne opakowanie wcześniej niż powinna, a i tak musiałam po nie przyjść w ostatnim możliwym dla mnie dniu, aby jak najbardziej skrócić ten „niedozwolony” okres. Tak więc nikt tu nie faszeruje się drażetkami jak cukierkami i tabletki nie leżą w każdym supermarkecie na półce w drodze do kasy. 

Dodatkowo, jeśli kobieta spełnia odpowiednie warunki, po konsultacji ginekologicznej może  poddać się zabiegowi podwiązania jajowodów. Całkiem legalnie.  Niesamowite, prawda? I wiecie co? Rodziny z jednym dzieckiem to rzadkość. Dwójka – trójka – to jest norma. 

Dla mnie tak wygląda wolność w tej kwestii. Nie – „hulaj dusza piekła nie ma”, ale edukacja seksualna, dostęp do antykoncepcji, a w ostateczności wolny wybór. 

Na zakończenie : naprawdę rozumiem, że ktoś może mieć bardzo radykalne poglądy, (aczkolwiek,  jak pisała Szymborska, „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”, więc ludziom o skrajnych postawach radziłabym pozostawienie sobie jakiegoś” liberalnego marginesu”), ale kompletnie  nie rozumiem pędu do narzucania tych poglądów innym ludziom. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego panią Malinowską z Krakowa obchodzi to, czy pani Kowalska z Warszawy pójdzie na zabieg przerwania swojej własnej ciąży. 

W czym to zmieni jej życie? Natomiast zdecydowanie może to zmienić życie pani Kowalskiej i pani Malinowska tego życia za nią nie przeżyje. 

Tak wiec każdej pani Kowalskiej życzę możliwości decydowania o sobie. Tyle i aż tyle. 

I dlatego dziś zastrajkowałam i nie napisałam artykułu lekkiego i zabawnego. Dziś założyłam czarną sukienkę. 

Post gościnny. Autor: Katarzyna Herman
Fot. A. Żukowska, Czarny protest-Gdynia